Aktualności

orchidea, szafir i słoń

15 stycznia 2017
Autor:
Rafał

IMG_20170115_220919 IMG_20170115_220730
Mikołajowa relacja cd:

Dzień szósty, Niedziela, 15 stycznia roku Pańskiego 2017, od samego rana okazał się przepiękny. Z piętra hotelu rozciągają się super widoki na miasto Kandy. Przy samym tarasie, prawie na wyciągnięcie ręki rośnie palma z żółtymi kokosami i drzewo z jackfruit’ami.

No ale do rzeczy, ruszamy dziś na następną niesamowitą przygodę w odkrywaniu uroków SriLanki. Na pierwszy ogień idzie muzeum wydobycia kamieni szlachetnych, z których wyspa słynie. Dowiedzieliśmy się w jaki sposób wydobywa się szafiry, rubiny, topazy i wiele innych cudów, które urodziła ziemia. Niestety na zakupy nikt się nie zdecydował z wiadomych powodów 😉 , ceny biżuterii z szafirami osiągały ceny zdecydowanie przekraczające koszt naszej wycieczki i to wszystkich łącznie. Na drugi ogień idzie ogród botaniczny. Zwinny jak jaszczurka Amal (kto czytał poprzednie relacje ten wie kto to jest), jak zwykle wcisnął się na “żyletkę” na miejsce parkingowe naszym 12 osobowym busem, po czym zaszyliśmy się w otmęty mega zielonego ogrodu, założonego w roku 1371 przez króla Wickrambahu III. Wrażenia są niesamowite. Ogrody botaniczne w Europie mogą się schować i nie pokazywać, chyba że szczurom lądowym, którzy boją się przekroczyć ocean w celach zobaczenia ciepłych krajów. Obejrzeliśmy drzewa mające po 700 lat, orchidee, bambusy giganty i całe mnóstwo innych drzew i roślin występujących na całym świecie, oraz tylko na Sri Lance. Następnie ruszyliśmy w kierunku Pinnawala, gdzie znajduje się sierociniec dla słoni. Po drodze jednak wstąpiliśmy do wytwórni herbaty. Zobaczyliśmy linię produkcyjną herbaty, począwszy od krzaczka, aż po pudełka których zakupiliśmy znaczne ilości. Ktoś by pomyślał, że to takie proste, zebrać herbatę i hop do szklanki. Nic z tego…. Cały proces składa się z wielu etapów: zbieranie, suszenie, zwijanie, fermentacja, segregacja, itp. Na miejscu w fabryce można degustować herbatę oraz zakupić mnóstwo rodzajów tego pysznego napoju, co zresztą uczyniliśmy.

Potem nasz kierowca zawiózł nas na podziwianie króla wszystkich zwierząt, czyli słonia (na Sri Lance występują słonie cejlońskie). Wszyscy byli pod wrażaniem dostojności tych stworzeń, kiedy szły koło nas uliczką handlową w kierunku rzeki, gdzie codziennie pluskają się radośnie ku uciesze turystów. Na miejscu zjedliśmy obiadek, okraszony trunkiem marki LION LAGER rozmiaru 625 ml 😉 .

W drodze powrotnej do Kandy, Amal dokonywał cudów ekwilibrystycznych na zatłoczonych drogach, z racji tego, że chciał nas dowieźć na czas na pokaz tańca tradycyjnego  w wykonaniu grupy artystów. Oczywiście znów męska część widowni, zachwycona była Lankijkami, wykonującymi niesamowite ruchy w tańcu,  z “rozkosznie” obnażonymi brzuszkami… mrrrrr. Natomiast żeńska część, mogła podziwiać Lankijczyków, wykonujących tańce lokalne oraz frywolne obroty w tempie nie osiągalnym dla przeciętnego tancerza, potrafiącego tańczyć dwa na jeden w rytm discopolo czyli np mnie 🙂 . Na koniec pokazu tanecznego, zobaczyliśmy taniec z pochodniami oraz sławne chodzenie po rozżarzonych węglach. Dosyć zmęczeni dotarliśmy w końcu do hotelu, chociaż część wycieczkowiczów, wciąż nie nasycona podglądaniem nocnego życia mieszkańców Sri Lanki, ruszyła w miasto. Co się działo w mieście pozostanie naszą słodką tajemnicą 😉 .
IMG_20170115_213308 IMG_20170115_213549 IMG_20170115_212834 IMG_20170115_215307 IMG_20170115_224256 IMG_20170115_220351

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *