Dzisiaj wstaliśmy bardzo wcześnie z różnym poziomem rześkości i przed 7 rano pędziliśmy już kawalkadą kolorowych tuk tuków na stacje kolejowa. O 7:40 odjeżdżał nasz pociąg do Ella, na który mieliśmy już zakupione wcześniej bilety dzięki nieocenionym Amalowi. Linia z Kandy do Ella uważana jest za jedną z najpiękniejszych tras kolejowych na świecie. Cudownie wolny niebieski pociąg pokonał około 130 km w ciągu 6 godzin wijąc się wśród zielonych wzgórz rodem z Jurassic Park, mrocznych wąwozów, tajemniczych wodospadów, buddyjskich stup i “kapliczek”. Nie mniejsze atrakcje mieliśmy wewnątrz wagonu, który dzieliliśmy z grupą przemiłych lankijskich nauczycielek z rodzinami. Serca wszystkim skradła urocza dziewczynka śpiewająca dziecięce (lub nie) piosenki z pewnością siebie gwiazdy MTV.
Alko...pamiątkami i buddyjskie gompy
Z męską częścią rodziny omówiliśmy natomiast bieżącą sytuację społeczno-polityczną :-). Okazało się też, że Danesh, który jest lekarzem, wybiera się do Wielkiej Brytanii na praktykę, dzięki czemu ma zamiar osiągnąć w przyszłości baaaaaardzo wysoką pozycję społeczną (nie tylko lekarską). Może uścisnęliśmy rękę przyszłemu prezydentowi? Było dużo śmiechu, miejscowe specjały, radosne dzieci, opowieści Wahu o swojej pracy w Korei Pd. Co człowiek to historia. Przed 14:00 wysiedliśmy na wysokości 1040 m n.p.m. w Ella i pojechaliśmy do hotelu znowu tuk tukami, jakby trochę większymi niż w Kandy. Po obiedzie włóczyliśmy się po Ella zwiedzając sklepy z alko…pamiątkami, a niektórzy trafili nawet do buddyjskiej gompy na pudże (śpiewaną medytację).
Dodaj komentarz