Aktualności

lingam w My Son

29 marca 2017
Autor:
Rafał

IMG_20170328_211020 IMG_20170328_211109 IMG_20170328_210945 IMG_20170328_210511 IMG_20170328_210628
Po pierwszej nocy w Hoi An chyba wszyscy się wyspali, ponieważ od samego rana było w grupie bardzo wesoło. Ofiarami naszych dobrych humorów stało się dwóch młodych przystojniaków, którzy jechali z nami autobusem do My Son. Jak się jednak okazało, że jeden z nich rozumie po polsku, to nasza koleżanka siedząca najbliżej nich, z rumieńcem na twarzy przesiadła się kilka siedzeń dalej.

W My Son jestem dwa razy w roku i ciągle obserwuję w jak szybkim tempie ostatnimi laty odnawia się poszczególne świątynie, które zostały mocno zniszczone w latach 70-tych w czasie wojny wietnamsko-amerykańskiej. Z 70 wież do dziś stoi kilkanaście, a reszta to kupa cegieł. Dziś widzieliśmy trwające prace remontowe w świątyni grupy K, a są już plany na odnowienie największej z wież, czyli A1.

Nasz wietnamski przewodnik Joum, który oprowadzał nas po sanktuarium My Son, rozbawił nas swoim głosem, sposobem mówienia, oraz poruszaniem brwiami i zamykaniem oczu w czasie opowiadania. Między świątyniami na pewno nie zgubilibyśmy go, ponieważ z oddali słychać było jego perlisty ton głosu. Sposób mówienia w połączeniu z żartami i historyjkami jakie opowiadał, na pewno zaowocowały by jego sukcesem na kabaretowej scenie stand-upu w Polsce. Tak obrazowo opowiadał o lingamie (symbol męskości i płodności), że nasze dziewczyny pod wrażeniem wielkości największego lingamu w My Son ochoczo zaczęły go z uśmiechem dotykać na szczęście. Do Hoi An wróciliśmy łodzią, na której mieliśmy typowo wietnamski lunch: danie bezmięsne składające się z ryżu, kapusty i marchewki doprawione sosem sojowym i chilli. Wiemy już dlaczego Wietnamczycy są tacy chudzi, po takim jedzeniu nie ma innej możliwości.
IMG_20170328_210819 IMG_20170328_210912 IMG_20170328_210735 IMG_20170328_211050

(Jeden komentarz)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *