Aktualności

Mont Blanc zdobyty!

14 sierpnia 2014
Autor:
Rafał

Cel: Mont Blanc

W czasie pory deszczowej, która trwa teraz w Azji Południowo-Wschodniej, wybraliśmy się w europejskie Alpy. Cel był jeden: zdobyć Mont Blanc uważany za najwyższy szczyt Europy.

Ściana Goutera

Wystartowaliśmy z Les Houches z plecakami pełnymi jedzenia, ciepłych ubrań, śpiworów, namiotów. Po 4 godzinach dotarliśmy do niewielkiej polany nad urwiskiem, gdzie rozbiliśmy obóz.
Kolejnego dnia trasa była dłuższa – ponad 6 godzin marszu ostro pod górę. Pomimo tego, że zapasy jedzenia nieco stopniały to ciężkie plecaki nadal wbijały nas w ziemię. Jeden dłuższy przystanek, potem drugi i w końcu dotarliśmy do schroniska Tete Rousse, gdzie postawiliśmy namioty. Cała polana pokryta była śniegiem, więc nie było niebezpieczeństwa, że kamienie będą nam przeszkadzały podczas snu.
W czasie rozbijania namiotów widzieliśmy jak na ścianie Goutera w kuluarze spadających kamieni mężczyzna uciekał ze ścieżki, na którą spadały głazy.
Położyliśmy się spać o godzinie 20, ale wysokość (3167 m n.p.m.), adrenalina spowodowana tym co zobaczyliśmy i świadomością tego co nas czeka nie pozwoliły nam zbytnio pospać.

Atak szczytowy

Kolejnego dnia (trzeciego) tuż po 2 w nocy ruszyliśmy z Tete Rousse (3167 m n.p.m.) na Mont Blanc (4810 m n.p.m.). Ściana Goutera dała nam mocno w kość, ponieważ przejście 650 m przewyższenia w nocy na prawie pionowej ścianie nie było łatwym zadaniem. W końcu dotarliśmy do schroniska Gouter (3835 m n.p.m.), a potem do schronu Vallot (4362 m n.p.m.) Od tego momentu chmury, mgła i silny wiatr towarzyszyły nam aż do samego szczytu.
Powoli krok za kroczkiem, z wieloma przerwami o godz. 14 dotarliśmy na Mont Blanc, na wysokość 4810 m n.p.m. Widoczność na szczycie była jednak tylko na kilka metrów.
W czasie powrotu zgubiliśmy drogę i niemalże ześliznęliśmy się z ostro pochylonej, śnieżnej ścianki. Zejście do schroniska Gouter zajęło nam 4 godziny, ale ścianę Goutera ze względu na pogodę musieliśmy odłożyć na kolejny dzień. Okazało się, że nie był on lepszy, a w dodatku nasypało więcej  śniegu. Związani linami, w rakach, powoli zeszliśmy do namiotów, których już nie było tam gdzie je rozbiliśmy. Burza śnieżna z silnym wiatrem wyrzucił je kilkadziesiąt metrów dalej, łamiąc część kijków. Pozbieraliśmy mokre rzeczy, spakowaliśmy się i zeszliśmy do tramwaju Mont Blanc i nim dojechaliśmy do St Gervais les Bains le Fayet.

Szybka akcja pozwoliła nam na zdobycie Mont Blanca. Jak się okazało później, w kolejne dni pogoda była coraz gorsza i osiągnięcie szczytu coraz trudniejsze.

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *