Aktualności

Delfinów już nie ma

12 grudnia 2023
Autor:
Rafał

Khmerska świątynia w Laosie.

Dzisiejszy poranek w Laosie jest pięknie słoneczny. Po śniadaniu jedziemy do khmerskiej świątyni – Wat Phou. To niewielki kompleks z XI wieku, który zaczynamy zwiedzać przy dwóch ogromnych barajach wypełnionych wodą, a kończymy kilka poziomów wyżej, przy niewielkiej buddyjskiej świątyni.

Mijamy pozostałości dwóch potężnych budowli należących do kompleksu. Wiele kamiennych fragmentów, które były ich częścią, upływający czas rozrzucił wokół nich. Pozostały pięknie rzeźbione gzymsy, ale to tylko niewielka próbka tego co musiało tu być 900 lat temu. Chowamy się w cieniu potężnych murów, które dają odrobinę chłodu. Temperatura dzisiaj przekracza 32° C.

Droga do góry prowadzi przez strome, nierówne i często wybrakowane stopnie. Mijamy stragany, gdzie można kupić dary dla Buddy, oraz małe ptaki. Andrzej rzuca hasło: „Uwolnijmy ptaszki!” i kupujemy po parę sztuk. Ofiarowujemy im wolność, w związku z czym spełniamy dobry uczynek w buddyjskim kraju.

Ofiara dla bogów

W końcu dochodzimy do głównej świątyni, która jest zarośnięta, nie do końca kompletna, ale idealnie wkomponowana w otoczenie.

Po prawej stronie w skale wykuty jest słoń – symbol Laosu. W końcu była to kiedyś Kraina Tysiąca Słoni. Obok jest też krokodyl. Co roku, kiedy kwiaty plumerii spadały na ziemię, król wybierał dwie najpiękniejsze dziewczyny w państwie, odurzał je winem ryżowym i składał w ofierze, aby uzyskać przychylność bogów. Kasi nie wystarcza sama legenda i na własnej skórze musi się przekonać jak to jest być ofiarowaną.

To był ostatni...

Malowniczym krajobrazem pełnym zieleni przenosimy się najpierw autem, potem promem do Krainy 4000 Wysp. Płyniemy na wyspy Don Det i Don Khan, a potem na pace z drewnianymi ławkami jedziemy na szeroki wodospad Somphamit. Docieramy również do miejsca, gdzie na rzece Mekong znajduje się granica dzieląca Laos i Kambodżę. Natykamy się też na pozostałości po francuzach (kolej, most, porty). 

Na zachód słońca docieramy do wodospadu Phapheng, którego miejscowi nazywają klejnotem, lub perłą Mekongu.

Jedną z dzisiejszych atrakcja miało być obserwowanie delfinów Irrawaddy. To właśnie na Mekongu między Laosem i Kambodżą można obserwować delfiny krótkogłowe. Właściwie to można było, ponieważ jak powiedzieli nam na przystani, delfinów już nie ma. Nie chciało mi się w to wierzyć, więc zacząłem szukać w internecie. 

16 lutego 2022 roku na stronie The Lao Times ukazała się tekst, z którego wynika, że ostatni delfin Irrawaddy żyjący w tym miejscu nie przeżył w wyniku zaplątania się w sieć rybacką. W związku z tym WWF uznało, że gatunek ten w Laosie wymarł. 

Na brzegu skąd wypływały łodzie, aby je obserwować, został po delfinach tylko pomnik…

Przeczytaj więcej o naszych podróżach w Azji:

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *