Aktualności

Jaskinie z Buddą

13 grudnia 2023
Autor:
Rafał

Pętla.

Jedziemy w kierunku północnym z Pakxe do Thakhek. Oba miasta położone są nad rzeką Mekong, która w dużej mierze tworzy naturalną granicę między Tajlandią a Laosem.

Za oknem krajobraz nieustannie się zmienia. Wokół Pakxe są zielone równiny, a na wysokości Thakhek zaczynają wypiętrzać się wapienne skały. Region wokół Thakhek słynie z dużej ilości jaskiń. Można więc wypożyczyć skuter i przez kilka dni przejechać „Pętlę” wśród wapiennych skał. My jednak ze względu na ograniczony czas, wybieramy kilka najładniejszych jaskiń i ruszamy je zobaczyć.  

Jaskinia Nang Ene jest pięknie oświetlona i ma imponujące stalagmity, stalaktyty i formacje skalne o dziwnych kształtach. Wspinamy się do dziury w skale, gdzie jest taras z widokiem na okoliczne góry.

Buddyjskie jaskinie

Kolejna jest Jaskinia Słonia, nie tak spektakularnie oświetlona jak pierwsza, ale ma swój urok. Kroczymy do niej po dość wysokich schodach i ukazuje nam się ogromna głowa słonia wykuta w skale. Dawniej miejscowi bali się wchodzić do tej jaskini w obawie przed złymi duchami. Z górnej części spogląda na nas medytujący Budda, a w niewielkich pomieszczeniach są miejsca na modlitwę. 

Modlących się spotykamy natomiast w jaskini Buddy, która została odkryta stosunkowo niedawno, bo w 2004 r. Jeden z mieszkańców szukał nietoperzy (chyba na obiad) i w jaskini przypadkowo znalazł ponad 200 figurek Buddy. Niektóre mogą mieć nawet 500 lat. Pod jaskinią modlitewną ukryta jest kolejna jama, do której można wpłynąć łodzią. Niestety nie dzisiaj, ponieważ poziom wody jest za wysoki.

Kun z Vientian

W pogoni za kolejną przygodą dojeżdżamy do Wielkiej Ściany mierzącej  w najwyższym punkcie 16 m. Podobno władca postawił ogromny kamienny mur, który miał chronić jego państwo. Po stromych skałach wspinamy się na górę, porośniętą gęstą dżunglą. W związku z tym spektakularnego widoku nie ma.

Wieczorem idziemy spacerkiem przez typową laotańską wioskę, w której możemy podglądnąć życie miejscowej ludności. Ilości wracających krów z pastwisk może sugerować, że większość mieszkańców trudni się tu wypasaniem bydła. Andrzej natomiast dosiada się do stolika, gdzie kobiety biesiadują przy piwie, śpiewają i grają w karty.

Wracając z wieczornego spaceru, z małej knajpki zaczepia nas Kun – Laotańczyk z Vientian mówiący po polsku. Znajomość naszego języka pozwala mu robić interesy z Polakami. Spędziliśmy z nim sporo czasu przy lao lao – mocnym laotańskim alkoholu.

A po drugiej stronie Mekongu jest pięknie oświetlona Tajlandia…

Przeczytaj więcej o naszych podróżach w Azji:

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *