Hejka, jestem Ola, mam 16 lat i jestem teraz pierwszy raz w Wietnamie, oraz na kontynencie Azjatyckim. Nie wiedziałam czego się spodziewać, lecz słyszałam od rodziców, że będzie to intensywna podróż.
Po wyjściu z samolotu gorące powietrze wynagrodziło mi kilka miesięcy srogiej zimy w Polsce. Moja pierwsza myśl po zobaczeniu Sajgonu – Tak dużo motorów w życiu nie widziałam. Przechodzenie na pasach to niemal samobójstwo.
Szczerze – nie mogliśmy trafić lepiej z terminem, a to z tego względu na to, że 30 kwietnia Wietnamczycy świętują Dzień Zwycięstwa – rocznicę wygrania wojny z Amerykanami. W tym roku wypada 50 lecie tego wydarzenia – więc w dniu naszego przylotu na ulice Sajgonu wyszło tysiące ludzi, którzy celebrują paradę, oglądają fajerwerki i koncerty.
Ludzie gromadzili się już od wczesnych godzin porannych, leżeli na ulicach, w parkach, siedzieli na „street foodzie” z rodzina i czekali – ale było warto, gdyż było to magicznie przeżycie. W pewnym momencie myślałam, że zginiemy w tłumie.
Zwiedzamy teraz południowy Wietnam.
Drugiego dnia pojechaliśmy do wioski, w której jest mała fabryka. Podczas wojny na Wietnam Południowy zrzucano środek chemiczny zwany Agent Orange. Po 50 latach zostawił on ślad, który bardzo mnie poruszył. Zauważyłam, że nigdy nie myślałam o niepełnosprawnych dzieciach ofiar, które dotknęła taka tragedia – mieli styczność z Agentem Orange. Było to dla mnie niespotykane, że łączy ich historia, którą znają tylko z opowieści. Było mi ich strasznie żal, zostali oni zatrudnieni w fabryce tworzenia obrazów z laki, skorupek jaj i masy perłowej – przepiękna sztuka i nawet niedroga.
Potem dżungla, w której ukrywali się w tunelach partyzanci Vietcongu podczas wojny, i najciekawsza część, czyli pułapki, które zostawiali na Amerykanów. Chyba nigdy żadna wojna nie zaciekawiła mnie tak bardzo.
Następnie msza religii kaodaistycznej. Przysięgam, ich kościół to jeden wielki Disneyland, ale naprawdę interesujące wyznanie.
Wieczorem idziemy na największy targ w Ho Chi Minh City. Ja akurat nie przepadam za takimi marketami, ale za to butiki tutaj…, o matko zakochałam się, mogłabym wykupić wszystkie te sukienki.
Przez ostatnie dwa dni odwiedzaliśmy Deltę rzeki Mekong. Najbardziej zapamiętałam cukierki kokosowe i nalewki z węży, których niestety (a może stety) nie pozwolili mi spróbować.
Jedzenie też jest bardzo ważnym aspektem – myślę, że w takiej wyprawie kluczowym. Obawiałam się, bo generalnie preferuję mączne jedzenie – pizzę, makarony, bułki, ale ludzie nie kłamią – ta kuchnia to gra kontrastów i opowieść o ludziach i historii. Nawet do końca nie wiem co mam na talerzu, ale mi to smakuje i to się liczy. Ku mojemu zdziwieniu dałam się namówić i spróbowałam nawet ślimaków.
Wietnam ma tyle do zaoferowanie i opisanie go w tak krótkim streszczeniu jest niemożliwe. Myślę, że trzeba to przeżyć na własnej skórze – na pewno nie warto przyjeżdżać tylko na plaże, bo esencja znajduje się właśnie w tych małych wioskach, gdy siedzisz na plastikowym stołeczku na ulicy i wcinasz pyszną zupę pho.
Autorem tekstu jest Ola Turska.
Kolejna wycieczka do Wietnamu już we wrześniu 2025, a potem na wiosnę 2026!
Już niedługo ruszamy do Azji. Przed nami Wietnam, Kambodża, Filipiny, Sri Lanka, Tajlandia, Japonia... Egzotyczne miejsca z pięknymi widokami, wyśmienitym jedzeniem.
Ciekawostki, informacje i porady z Azji Południowowschodniej. Miejsca, które warto odwiedzić, co trzeba zjeść, co musisz zobaczyć i jak aktywnie spędzić czas w Azji.
Wietnam - to jedno z najpiękniejszych azjatyckich miejsc. Ale jest coś jeszcze niż tylko piękna architektura i oszałamiająca przyroda. Pyszne jedzenie, przyjaźni ludzie...
Świetna relacja! Dzięki za ciekawe spojrzenie, obserwacje, spostrzeżenia, …!!